DYSTRYKT 121
Tytuł: Dystrykt 121 Wybranka losu
Autor: Maria Wicik
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza SC
Ilość stron: 365
Władzę nad światem przejęły wampiry. Ratunkiem dla ludzi są dystrykty otoczone grubymi murami dzięki, którym krwiożercze bestie nie mogą przedostać się do środka.
Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Rosemary Collins, która wiedzie szczęśliwe życie. Ma kochającą rodzinę oraz przyjaciółki Olivie i Nicole.
Jeden dzień jest w stanie zmienić całe życie, a Rose wie o tym najlepiej kiedy niespodziewanie dowiaduje się, że została szczęśliwie wybrana na podopieczną Najstarszego i Najpotężniejszego wampira, imieniem Mitchell, który rządzi światem. Zobowiązał się ją chronić, ale czy zdoła to zrobić nawet on? Teraz kiedy jej bezpieczeństwo nie jest już takie pewne, a dla niektórych więzy krwi nie mają żadnego znaczenia.
Rose zyskuje nadprzyrodzone moce, które zaczęły się przejawiać po pojawieniu się Mitchell'a w jej życiu. Próbuje nad nimi zapanować co wcale nie jest takie łatwe, bo mogą ją nawet zabić.
Dystrykt 121 nie jest już bezpiecznym miejscem. Dochodzi do brutalnych morderstw. Rosemary razem ze swoimi przyjaciółmi próbuje odkryć ich tajemnice i dowiedzieć się kto jest mordercą, ale zło czyha za rogiem i jest gotowe, by zaatakować.
Dystrykt 121 jest dla mnie wyjątkowo książką chociażby pod tym względem, że autorką jest polka, a ja nie czytam polskich powieści z własnej woli - tym razem było inaczej. Usłyszałem o niej i postanowiłem przeczytać.
Pojawiają się w niej momenty z zombie (albo jak to są nazywani w powieści - trupiarzami). Nie jest ich tak dużo akurat w tej książce (nie wiem jeszcze jak w następnych częściach), więc myślę, że spodoba się to osobom, które lubią takie klimaty, a jednocześnie nie będzie przeszkadzało tym, którzy nie są ich wielkimi zwolennikami. Uważam, że zostali ciekawie przedstawieni w tej książce, co zaliczam do plusów.
Książka bardzo mi się spodobała, a po jej skończeniu byłem naprawdę zachwycony jednak niechętnie muszę przyznać, że książka ma kilka rzeczy, które mi się nie podobały.
Pierwszą z nich są bardzo liczne literówki. Pojawiały się na prawdę często, więc pod tym względem należało, by popracować nad książką.
Drugą rzeczą jest to, że czasami miałem wrażenie, że wszystko w tej książce kręci się wokół Rose. Ja rozumiem, że jest główną bohaterką, ale czasem było tego już trochę za wiele. Biorąc pod uwagę to co się z nią działo, to w wielu momentach jest to usprawiedliwione, ale momentami myślałem sobie, że ta książka powinna mieć tytuł Świat według Rose albo Życie Rose, co tak nie do końca mi się spodobało, ponieważ praktycznie wszystko dotyczyło ich, a wątki innych postaci są po prostu opisywane w kilku zdaniach.
Czasami były również takie momenty gdzie było aż za słodko. Jak w idealnym świecie. To jak wszyscy jej pomagali i momentami traktowali jakby miała 7 lat, a nie 17.
Trzecią rzeczą, która mi się nie podobała jest to, że ta wielka akcja, która jest na koniec książki trwa 10 albo i mniej stron, co jest dla mnie nie wątpliwie minusem, ponieważ wole żeby trwało to kilkadziesiąt stron, a nie kilka, bo to w końcu jest koniec książki.
Często również pojawiały się powtórzenia, że np; w dwóch zdaniach obok siebie pojawiało się to samo słowo. Został także nadużyty zwrot ,,wybuchły śmiechem'' zwłaszcza na pierwszych kilkudziesięciu stronach książki.
Jestem jednak w stanie nie przywiązywać takiej wielkiej uwagi do tych błędów, ponieważ fabuła książki bardzo mi się spodobała. (W tej recenzji chyba nadużywam zwrotu ,,bardzo mi się spodobała'', ale to o czymś świadczy). Czytało mi się ją szybko i przyjemnie.
Powiedziałem o kilku rzeczach, które mi się nie podobały, teraz wymienię kilka momentów, które zapadły mi w pamięć.
Pierwszym z nich jest - według mnie - bardzo słodki i romantyczny moment, w sadzie Rose kiedy siedzi razem z Issac'iem i jedzą razem truskawki.
Drugim jest to jak przywoływali ducha zmarłego chłopaka. To było świetne! Taki akcent trochę paranormalny, który (ponownie) bardzo mi się spodobał.
Świetny jest też moment w łazience kiedy zaczął się huragan. Nie będę pisał o co chodzi, bo tu już była, by przesada.
No i oczywiście zakończenie, które było po prostu świetne - mimo, że akcja wydarzyła się bardzo szybko.
Niewątpliwie przeczytam kolejne części z tej serii. Mam nadzieję, że wyjdą jak najszybciej, ponieważ po przeczytaniu Dystryktu 121 polubiłem pióro Marii Wicik.
Oczywiście nie jest to książka dla każdego. Nie wszyscy lubią książki z wampirami, ale to nie jest tak jak w Zmierzchu (mam nadzieję, że nikt tak nie pomyślał!). Tutaj nie kręci się wszystko wokół dwójki zakochanych - wampira i człowieka. To nie te klimaty. Jest to fajna i luźna książka. Nie należy do moich ulubionych, ale będę miło ją wspominał. Nie oczekujcie, że będzie to taki bestseller jak np; Igrzyska Śmierci, czego życzę autorce, ale mimo to jest to fajna książka, doskonała na wakacje.
Bardzo dziękuję dla autorki za to, że wysłała mi swoją książkę do recenzji. Ciągle bardzo się cieszę z autografu.
Jak widać książka bardzo mi się spodobała i czekam zniecierpliwiony na dalszy ciąg tej historii.
Jeżeli są jakieś książki, o których chcielibyście usłyszeć - piszcie komentarze w zakładce Recenzje książek
Dajcie znać to sądzicie o recenzji i czy chcielibyście przeczytać DYSTRYKT 121.
Zapowiada się ciekawie :-)
OdpowiedzUsuńChyba po nią sięgnę, zaraz jak skończę czytać "Rok 1984".
Dlaczego tak nie lubisz polskich autorów? :c Znaczy, tak ci z nowego pokolenia są.. no, nie za ciekawi, ale ci staarzy autorzy, co pisali stare, dobre, doceniane w świecie opowiadania s-f, są naprawdę genialni. No, ale ten stary język, w ogóle ten rodzaj - to trzeba po prostu lubić ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc co zbyt wiele książek polskich autorów nie czytałem. W sumie to głównie (albo tylko) lektury - do tej pory, bo Dystrykt 121 to zmienił.
UsuńJa właśnie nie lubię tego starego języka. Jak miałem czytać np; Zemstę, to szczęśliwy nie byłem, bo ten stary język jest straszny - bynajmniej dla mnie. Oczywiście są też Krzyżacy, których nie przeczytałem, bo nie dałem rady. Taki język to nie moja bajka, ale jeżeli znasz fajne książki polskich autorów, których język jest współczesny to daj znać :)
Podobno "Wiedźmin" Sapkowskiego jest całkiem niezły. Niestety nie mogę poręczyć, gdyż jeszcze nie miałam okazji go przeczytać :-)
UsuńCzułem, że ktoś napiszę o Wiedźminie. Jakoś nigdy nie zagłębiałem się dokładniej w jego historie mimo, że troszkę o nim głośno
UsuńJa ostatnio z ciekawości sięgnęłam po ,,Wiedźmina" i przyznam, że książka jest nawet ciekawa :) oczywiście trzeba lubić takie klimaty :P s-f i polska za czasów ,,VETO" (a może i wcześniej...) = ciekawa mieszanka :)
UsuńJa właśnie nie lubię tematyki II wojny światowej itp, ale niektóre s-f mi się podobają. No nie wiem. Może kiedyś po niego sięgnę... zobaczymy
UsuńLudzie!
UsuńPo pierwsze: Wiedźmin to nie s-f! Jest to fantasy, którego nie czytałam więc się więcej nie wypowiem, ale to nie jest science-fiction! S-f, które polecam (potem podam tytuły itd.) są o tematyce np. długich lotów kosmicznych, o psychice ludzi właśnie w takich wydarzeniach, o tematyce postapokaliptycznej (i wcale nie mówię o takich rzeczach jak Metro 2033), i o różnych takich ciekawych rzeczach (przynajmniej dla niektórych).
Po drugie: To nie jest aż taki język jak w tym 'fenomenalnych' powieściach. Sama nie przeczytałam Krzyżaków, bo się nie dało. Tam jest stosowana archaizacja, u tych autorów nie. Po prostu jest inny szyk zdań (?), no po prostu jest inaczej. Często gęsto po przeczytaniu, aby zrozumieć, wymagana jest refleksja, a czasami przychodzi ona ot tak! Co do 'genialnych' powieści... nawet się za takie rzeczy nie biorę.
Więc (nie zaczynamy zdania od więc) co ci polecić... Na pewno łatwiej będzie ci zacząć z polskim s-f ze stroną fantastykapolska.pl. I nie chcę tu reklamować, ale ona jest założona przez właśnie dobrego autora. Masz tam sporo porządnych opowiadań, i fantasy, i sciece-fiction. Tak więc polecam, darmowe i legalne ;) Także zbiór opowiadań "Głowa Kasandry" Marka Baranieckiego. Naprawdę bardzo refleksyjne. Wiele opowiadań możesz znaleźć w miesięczniku "Fantastyka", jednak nie zawsze polskie, i nie tak łatwo te czasopismo dorwać (bo wydawane w latach ok. 80', na szczęście mój tata ma większość). Oczywiście w moim wywodzie nie mogę pominąć Stanisława Lema razem z "Bajkami Robotów", aczkolwiek on już ma trudniejszy język (ale nie Krzyżacy). Ale co się będę rozpisywać ( ... ), na tej wcześniej wspomnianej stronie jest tego dużo ;)
Dziękuje bardzo, że chciało Ci się tyle pisać :)
UsuńChodziło mi właśnie, że nie lubie tego starego języka jak jest np; w Krzyżakach, nie mówiłem, że jest on w powieściach fantasy :)
Nie wiem czy Wiedźmin to fantastyka czy s-fi, ale dzięki Tobie już się dowiedziałem, więc chwała Ci za to :)
A polecasz jakieś konkretne książki oprócz tego co podałaś powyżej? :)
Muszę się zabrać za przeczytanie tej książki, zwłaszcza, że słyszałam o niej dużo pozytywnych opinii. :)
OdpowiedzUsuń